8.6.14

[21]. Pierwsze spotkanie



Strach, który przemawiał przez chłopaka, zabraniał mu otwierać oczy. Powoli wracał do siebie, ale czuł tępy, pulsujący ból u podstawy czaszki, promieniując aż na skronie. Jego mięśnie nie pozwalały na nic. Oddychał szybko, na zmianę wypuszczając i wciągając powietrze. Jęknął głucho i uniósł wreszcie powieki. Nie potrafił zidentyfikować miejsca, w którym się znajdował. Gdy wzrok się wyostrzył, zrozumiał, że siedzi na przednim siedzeniu w jakimś aucie. Spróbował się unieść, ale zrezygnował, bowiem odniósł wrażenie, że jego żebra niemal się łamią. Na domiar złego za każdym razem, gdy próbował sobie coś przypomnieć, natrafiał na czarną dziurę. Nic. Pustka. Jakby ktoś specjalnie wymazał wspomnienia z tamtego okresu, z umysłu Justina. Ból nadal wiercił się w jego mięśniach. Oparł głowę o szybę, chcąc uspokoić szaleńczo bijące serce.
Rzucił spojrzeniem dookoła. Zatrzymał je, na mężczyźnie, który kurczowo ściskał kierownicę. Wyglądał dość młodo. Włosy nieznajomego uniesione były do góry i pozostawione w kompletnym nieładzie. Miał ostre rysy twarzy, wystające kości policzkowe i szczękę. Brązowe niczym czekolada tęczówki wlepił w krajobraz rozciągający się za szybą.
Justin skądś go kojarzył. Chwilę zajęło mu przetworzenie, kim naprawdę była osoba, która w jakiś sposób go uratowała. Stefan. Na żywo prezentował się inaczej, niż na fotografii. Z resztą, zrobiono ją paręnaście lat temu, więc czego Justin mógł się spodziewać? W innych okolicznościach,  pewnie podziwiałby posturę mężczyzny i jego mięśnie.
Laurel wspominała, że któregoś dnia mogą się spotkać. Nie sądził, że to stanie się tak szybko.
Odchrząknął. Chciał tym gestem zwrócić na siebie uwagę.
Stefan leniwie przeniósł wzrok na nastolatka i uśmiechnął się półgębkiem.
- Obudziłeś się – powiedział spokojnym, głębokim głosem. Miał dziwny akcent.
Szatyn wywrócił teatralnie oczami. Jakby to nie było oczywiste…
- Co się stało? – spytał, łapiąc się za głowę. Tak bardzo pragnął, aby pulsowanie ustało. Nie słyszał własnych myśli, a co za tym szło nie potrafił się skupić.
- Odpoczywaj – rzucił luźno mężczyzna i z powrotem skoncentrował się na trasie.
Justin wiedział, że brakuje chwili, aby jasny szlag go trafił. Niemal się w nim gotowało. Co to miało znaczyć? Jakim cudem miał się zrelaksować, skoro nie miał zielonego pojęcia co się do cholery stało? W dodatku jechał w obcym aucie, z facetem, którego znał ze zdjęcia.
- Chcę wysiąść – warknął i począł siłować się z klamką. Chyba utknął na dłużej. Drzwi nawet nie drgnęły. Przełknął nerwowo ślinę. – Otwórz te pieprzone drzwi! – poczuł lodowatą dłoń na swoim ramieniu. Spojrzał na nią niechętnie. Stefan najwyraźniej próbował go powstrzymać.
- Justin… - westchnął. Chłopak zmarszczył brwi.
- Skąd do cholery znasz moje imię? – wyrzucił ręce w powietrze. Po chwil opadły swobodnie na jego kolana. Patrzył wyczekująco na towarzysza, pragnąc zdobyć odpowiedź, choćby na jedno z miliona pytań, które kłębiły się  w jego głowie.
- Gwarantuję, że mam dobre intencje. Uspokój się.
Postawa Stefana, doprowadzała nastolatka do szału. Nie mógł pojąć, dlaczego był niczym oaza spokoju, podczas, gdy sam Bieber niemal eksplodował ze złości.
Wreszcie się poddał. Nie miał siły walczyć. Pragnął jedynie uciec od tego całego syfu, który przygniatał go z każdej strony.

Umysł Roya powoli przesiąkał paniką. Złapał go kaszel i wciąż się dusił. Pierwszy raz w życiu był sparaliżowany do tego stopnia, że nie potrafił myśleć jasno i klarownie. Czuł jak jego policzki zalewają się czerwoną barwą, przez gorąco, które biło spod maski auta. Smuga dymu zamiast się zmniejszyć, powiększyła się i niemal pochłonęła swoimi mackami rozbite, srebrne Porsche. Szary obłok, przedostawał się przez szczeliny do wnętrza pojazdu. Oczy chłopaka łzawiły, przez co pole jego widzenia wyraźnie się zwęziło. W tle dało się usłyszeć syreny policji, pogotowia, a może straży pożarnej. Ale Harper nie mógł dłużej czekać. Jaką miał pewność, że pędzą im na ratunek?
Chwycił za klamkę, zaczął ją chaotycznie szarpać, dopóki nie ustąpiła. Zapach spalenizny uderzał w każdy zmysł blondyna. Złapał się za brzuch i zgiął w pół, próbując wziąć chociaż jeden haust świeżego powietrza. Na ślepo podążał przed siebie. Miasto zdawało się być kompletnie obojętne, na ten wypadek. Jakby coś takiego w Phoenix było codziennością.
Jedną ręką zakrył usta, a drugą zaś starał się odepchnąć dym. Minął to piekielne drzewo, przez które znaleźli się w tej sytuacji. Obszedł auto dookoła, aż znalazł się przy drzwiach pasażera. Ból rozsadzał mu głowę, a wszystko dookoła zlało się w jeden, niewyraźny kształt. Wolał nie patrzeć na wszystkie szkody, jakie odniosło jego ukochane auto. Postanowił, ze zajmie się tym później i przy okazji zaleje się w trupa. Jeśli uda im się uciec, oczywiście.
Niestety gdy tylko zaczął siłować się z klamką, ta wcale, a wcale nie chciała mu ulec. Dodatkowo przeszkadzała mu gałąź, przeszywającą auto wskroś. Niespodziewanie uderzyła w niego fala, nieokiełznanej złości. Odrzucił ból na bok i zacisnął dłonie w pięści. Zrobił parę kroków w tył, zamachnął się i… z całej sił kopną drzwi. W efekcie kształt buta Roya odbił się w masce. Znów dopadł do klamki, ale tym razem wystarczyło jedno pociągnięcie, a drzwi najzwyczajniej w świecie wyleciały z zawiasów. Zachciało mu się śmiać. O ironio, w innych okolicznościach, pewnie by się popłakał, bo stracił swoje Porsche. A teraz po prostu stał na środku ulicy i zanosił się głośnym śmiechem.
Gdy odzyskał rozum, pochylił się do wnętrza samochodu. Jedną rękę wsunął pod nogi Misty, a drugą pod jej plecy. Próbował być delikatny. Nie chciał, aby odczuła jeszcze większy ból, niż dotychczas. Uniósł dziewczynę, bardzo ostrożnie wyminął gałąź i wyniósł ją na zewnątrz. Poczuł cholerną ulgę. Udało mu się! Powinni nazywać go pieprzonym bohaterem!
Wciąż kurczowo trzymając na rękach drobne ciało szatynki, ruszył do przodu. Pragnął znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.

Justin zdołał się uspokoić, przez resztę podróży. Lekko kulał na prawą nogę i szczerze tego nie lubił. Czuł się jak inwalida. Wiedział, że przez jakiś czas będzie miał problemy z normalnym poruszaniem się. Z trudem udało mu się wejść do domu, podskakując na zdrowej nodze. Jego humor sięgnął poniżej zera, gdy ujrzał w salonie tak znienawidzony, arogancki uśmieszek. Momentalnie zmrużył groźnie oczy i przyjął bojową posturę.
Ryan uniósł symbolicznie do góry szklankę, do połowy napełnioną złotawą cieczą, a później wypił jej zawartość jednym łykiem.
- Myślałem, że ten dzień nie może być gorszy – mruknął pod nosem i utykając, dotarł do stołu, przy którym usiadł. Obok niego stała na wpół opróżniona butelka kilkunastoletniej whiskey i niemal prosiła się o spróbowanie. W tym momencie Justin nie dbał o to, czy ktoś z członków rodziny przyłapie go na piciu. Potrzebował odskoczni. Bez pytania chwycił szklane naczynie, przyłożył do ust, po czym przechylił i upił sporego łyka. Od razu poczuł pieczenie w gardle i przyjemne ciepło, rozchodzące się po jego wnętrzu.
- Zły dzień, co? – spytał Ryan. Był podejrzanie miły w stosunku do Biebera, ale w tym momencie, Justin miał to głęboko gdzieś. Kolejny raz napił się. Alkohol powoli zaczynał krążyć w żyłach chłopaka. – Więc, co ci się stało? – blondyn powiedział to zupełnie od niechcenia.
Szatyn rozchylił usta, a potem je zamknął. Parę razy powtarzał tą czynność, jakby się wahał. Od kiedy to Ryan był jego powiernikiem i kompanem do picia? Z resztą… Co mu szkodziło?
- Zgarnąłem go po drodze – odezwał się jakiś ochrypły głos, zza ich pleców. Ryan od razu go rozpoznał, ale nie mógł w to uwierzyć. Na sam dźwięk tego tonu, szaroniebieskie tęczówki chłopaka zalśniły tajemniczym światłem. Poderwał się na równe nogi. Justin zaciekawiony odwrócił się przez ramię.
Stefan stał naprzeciwko ich dwójki z dużą walizką przy nogach. Widocznie zamierzał zatrzymać się tutaj na dłużej. Podirytowany Bieber wziął kolejny łyk trunku, ale tym razem skrzywił się nieco i potrząsnął głową.
- Kupę lat, stary! – krzyknął, widocznie podekscytowany Ryan. Rozłożył szeroko ramiona i przytulił Stefana, po czym oboje poklepali się po plecach.
Świetnie. Nawet Stefan jest oczarowany osobą McCartneya. Czy na tym świecie istniał ktoś, kto oprócz Justina, dostrzegał jaki diabeł siedzi w tym człowieku?
Szatyn westchnął. Podparł głowę na łokciu i tępo wpatrywał się w jakiś punkt na ścianie. Nie pierwszy raz przemknęło mu przez myśl, aby spakować się i zwiać. Jakaś cząstka jednak nie pozwalała się mu poddać. 

*
Dodaję szybciej, bo ładnie się zmotywowaliście i pod ostatnim rozdziałem było aż 43 komentarzy! WOW, DZIĘKUJĘ WAM! Poprawiliście mi tym humor! ;) Ostatnio napisałam, że chcę szybko skończyć to opowiadanie. Spokojnie, chodziło o szybkie publikowanie! Przed nami jest 19 rozdziałów, więc trochę się ze mną pomęczycie. Cieszycie się? 
 Piszcie do mnie na twitterze: @MalikDrug. Uwielbiam z wam rozmawiać! Możecie również komentować opowiadanie z hastagiem #fakedboy. Z chęcią poczytam wasze spostrzeżenia! ;) 
Ostatnia sprawa. Pamiętajcie o tym, że pod koniec miesiąca ruszam z nowym opowiadaniem (striptease-club). Już teraz możecie zapisywać się do informowanych, obserwatorów oraz zapoznać się z bohaterami. Liczę na was! :) 

Uszanujcie moją pracę i skomentujcie, proszę!

27 komentarzy:

  1. wow. super.! szybko dodawaj następny chcę wiedzieć co się dalej stało. xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdzial nic sie nie dzialo takiego wiec nudny ale dalej fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny ;o czekam na kolejne :D xx

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zawsze cudowny ;) czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. pojawił się Stefan, super! no i cholernie się cieszę, że nic się nie stało Justinowi. <3 no i Royowi i Misty chyba też nic nie będzie, co? :3
    jestem już bardzo ciekawa co wydarzy się w następnym rozdziale. :)

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  6. prawda, trochę nudny ale i tak mi się podobał !

    OdpowiedzUsuń
  7. Nudny to rozdzial, czekam na kolehny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podobał chociaż troszkę krótki ; ) Stefan tyle na niego czekałam, nareszcie ! Roy, taki uroczy i kochany :-* Czekam z niecierpliwością na kolejny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdzial super.. Ale.troche krotki :(
    Roy jaki kochany*.*
    czekam na kolejny *.*
    @aga_belieber

    OdpowiedzUsuń
  10. krótki ale zajebisty, trzeba przyznać, że masz talent

    OdpowiedzUsuń
  11. Szczerze to trochę tego nie ogarniam. Ale dam radę :) Z niecierpliwością czekam na następny ;)
    @daria_222

    OdpowiedzUsuń
  12. Aww, dziękuje, że dodałaś :DD rozdział świetny cieszę się że dodajesz szybko rozdziały i dziękuje, że powiadamiasz @NierrieOX

    OdpowiedzUsuń
  13. awww cudowny...jestem ciekawa reakcji Justina jak dowie się że Misty miała wypadek :D mam nadzieje ze kolejny tez dodasz tak szybko
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  14. mega mega mega !!
    biedny Justin jest cały pobijany :D
    mam nadzieję, że szybko wruci do zdrowia :)
    całuję @RembiszRembisz xx

    OdpowiedzUsuń
  15. KC KC KC KC ♥9 czerwca 2014 15:42

    asjkfhnjkabfjkwbfwufbuegbyegtbvfeahjfabhfbsacnwairbfyergtewfvhjbacbwuyregvuyewtvavvgwbchabcahjwfbwug wa
    czemu ten rozdzial mi sie tak strasznie podoba?
    ajksnfkjasfjbn!! to jest zajebiste
    strasznie cieszę się, że mi to wyjaśniłaś, bo odchodziłam od zmysłów,
    myśląc że chcesz skończyć to opowiadanie.. ;/
    ale cieszę się! :D <3
    kocham i pozdrawiam
    czekam na następny <3333

    OdpowiedzUsuń
  16. ten rozdział >>>>
    całe opowiadanie >>>>>

    OdpowiedzUsuń
  17. popieprzone to z lekka. ale świetne *___*

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam to. Chce juz kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  19. jeszcze 19 rozdziałów? Dziewczyno kocham Cię! :* będę odliczać minuty do następnego xD

    OdpowiedzUsuń
  20. Wow jak szybko nowy! :) Rozdziału nie muszę komentować, jak zawsze świetny. Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Aaah zakochałam się w tym opowiadaniu

    OdpowiedzUsuń