Strach, który
przemawiał przez chłopaka, zabraniał mu otwierać oczy. Powoli wracał do siebie,
ale czuł tępy, pulsujący ból u podstawy czaszki, promieniując aż na skronie.
Jego mięśnie nie pozwalały na nic. Oddychał szybko, na zmianę wypuszczając i
wciągając powietrze. Jęknął głucho i uniósł wreszcie powieki. Nie potrafił
zidentyfikować miejsca, w którym się znajdował. Gdy wzrok się wyostrzył,
zrozumiał, że siedzi na przednim siedzeniu w jakimś aucie. Spróbował się
unieść, ale zrezygnował, bowiem odniósł wrażenie, że jego żebra niemal się
łamią. Na domiar złego za każdym razem, gdy próbował sobie coś przypomnieć,
natrafiał na czarną dziurę. Nic. Pustka. Jakby ktoś specjalnie wymazał
wspomnienia z tamtego okresu, z umysłu Justina. Ból nadal wiercił się w jego
mięśniach. Oparł głowę o szybę, chcąc uspokoić szaleńczo bijące serce.
Rzucił
spojrzeniem dookoła. Zatrzymał je, na mężczyźnie, który kurczowo ściskał
kierownicę. Wyglądał dość młodo. Włosy nieznajomego uniesione były do góry i
pozostawione w kompletnym nieładzie. Miał ostre rysy twarzy, wystające kości
policzkowe i szczękę. Brązowe niczym czekolada tęczówki wlepił w krajobraz
rozciągający się za szybą.
Justin skądś
go kojarzył. Chwilę zajęło mu przetworzenie, kim naprawdę była osoba, która w
jakiś sposób go uratowała. Stefan. Na żywo prezentował się inaczej, niż na
fotografii. Z resztą, zrobiono ją paręnaście lat temu, więc czego Justin mógł
się spodziewać? W innych okolicznościach,
pewnie podziwiałby posturę mężczyzny i jego mięśnie.
Laurel
wspominała, że któregoś dnia mogą się spotkać. Nie sądził, że to stanie się tak
szybko.
Odchrząknął.
Chciał tym gestem zwrócić na siebie uwagę.
Stefan leniwie
przeniósł wzrok na nastolatka i uśmiechnął się półgębkiem.
- Obudziłeś
się – powiedział spokojnym, głębokim głosem. Miał dziwny akcent.
Szatyn
wywrócił teatralnie oczami. Jakby to nie było oczywiste…
- Co się
stało? – spytał, łapiąc się za głowę. Tak bardzo pragnął, aby pulsowanie
ustało. Nie słyszał własnych myśli, a co za tym szło nie potrafił się skupić.
- Odpoczywaj –
rzucił luźno mężczyzna i z powrotem skoncentrował się na trasie.
Justin wiedział,
że brakuje chwili, aby jasny szlag go trafił. Niemal się w nim gotowało. Co to
miało znaczyć? Jakim cudem miał się zrelaksować, skoro nie miał zielonego
pojęcia co się do cholery stało? W dodatku jechał w obcym aucie, z facetem,
którego znał ze zdjęcia.
- Chcę wysiąść
– warknął i począł siłować się z klamką. Chyba utknął na dłużej. Drzwi nawet
nie drgnęły. Przełknął nerwowo ślinę. – Otwórz te pieprzone drzwi! – poczuł
lodowatą dłoń na swoim ramieniu. Spojrzał na nią niechętnie. Stefan
najwyraźniej próbował go powstrzymać.
- Justin… -
westchnął. Chłopak zmarszczył brwi.
- Skąd do
cholery znasz moje imię? – wyrzucił ręce w powietrze. Po chwil opadły swobodnie
na jego kolana. Patrzył wyczekująco na towarzysza, pragnąc zdobyć odpowiedź,
choćby na jedno z miliona pytań, które kłębiły się w jego głowie.
- Gwarantuję,
że mam dobre intencje. Uspokój się.
Postawa
Stefana, doprowadzała nastolatka do szału. Nie mógł pojąć, dlaczego był niczym
oaza spokoju, podczas, gdy sam Bieber niemal eksplodował ze złości.
Wreszcie się
poddał. Nie miał siły walczyć. Pragnął jedynie uciec od tego całego syfu, który
przygniatał go z każdej strony.
{ muzyka }
Umysł Roya
powoli przesiąkał paniką. Złapał go kaszel i wciąż się dusił. Pierwszy raz w
życiu był sparaliżowany do tego stopnia, że nie potrafił myśleć jasno i
klarownie. Czuł jak jego policzki zalewają się czerwoną barwą, przez gorąco,
które biło spod maski auta. Smuga dymu zamiast się zmniejszyć, powiększyła się
i niemal pochłonęła swoimi mackami rozbite, srebrne Porsche. Szary obłok,
przedostawał się przez szczeliny do wnętrza pojazdu. Oczy chłopaka łzawiły,
przez co pole jego widzenia wyraźnie się zwęziło. W tle dało się usłyszeć
syreny policji, pogotowia, a może straży pożarnej. Ale Harper nie mógł dłużej
czekać. Jaką miał pewność, że pędzą im na ratunek?
Chwycił za
klamkę, zaczął ją chaotycznie szarpać, dopóki nie ustąpiła. Zapach spalenizny
uderzał w każdy zmysł blondyna. Złapał się za brzuch i zgiął w pół, próbując
wziąć chociaż jeden haust świeżego powietrza. Na ślepo podążał przed siebie.
Miasto zdawało się być kompletnie obojętne, na ten wypadek. Jakby coś takiego w
Phoenix było codziennością.
Jedną ręką
zakrył usta, a drugą zaś starał się odepchnąć dym. Minął to piekielne drzewo,
przez które znaleźli się w tej sytuacji. Obszedł auto dookoła, aż znalazł się
przy drzwiach pasażera. Ból rozsadzał mu głowę, a wszystko dookoła zlało się w
jeden, niewyraźny kształt. Wolał nie patrzeć na wszystkie szkody, jakie
odniosło jego ukochane auto. Postanowił, ze zajmie się tym później i przy
okazji zaleje się w trupa. Jeśli uda im się uciec, oczywiście.
Niestety gdy
tylko zaczął siłować się z klamką, ta wcale, a wcale nie chciała mu ulec.
Dodatkowo przeszkadzała mu gałąź, przeszywającą auto wskroś. Niespodziewanie
uderzyła w niego fala, nieokiełznanej złości. Odrzucił ból na bok i zacisnął
dłonie w pięści. Zrobił parę kroków w tył, zamachnął się i… z całej sił kopną
drzwi. W efekcie kształt buta Roya odbił się w masce. Znów dopadł do klamki,
ale tym razem wystarczyło jedno pociągnięcie, a drzwi najzwyczajniej w świecie
wyleciały z zawiasów. Zachciało mu się śmiać. O ironio, w innych
okolicznościach, pewnie by się popłakał, bo stracił swoje Porsche. A teraz po
prostu stał na środku ulicy i zanosił się głośnym śmiechem.
Gdy odzyskał
rozum, pochylił się do wnętrza samochodu. Jedną rękę wsunął pod nogi Misty, a
drugą pod jej plecy. Próbował być delikatny. Nie chciał, aby odczuła jeszcze
większy ból, niż dotychczas. Uniósł dziewczynę, bardzo ostrożnie wyminął gałąź
i wyniósł ją na zewnątrz. Poczuł cholerną ulgę. Udało mu się! Powinni nazywać
go pieprzonym bohaterem!
Wciąż kurczowo
trzymając na rękach drobne ciało szatynki, ruszył do przodu. Pragnął znaleźć
się jak najdalej od tego miejsca.
Justin zdołał
się uspokoić, przez resztę podróży. Lekko kulał na prawą nogę i szczerze tego
nie lubił. Czuł się jak inwalida. Wiedział, że przez jakiś czas będzie miał
problemy z normalnym poruszaniem się. Z trudem udało mu się wejść do domu,
podskakując na zdrowej nodze. Jego humor sięgnął poniżej zera, gdy ujrzał w
salonie tak znienawidzony, arogancki uśmieszek. Momentalnie zmrużył groźnie
oczy i przyjął bojową posturę.
Ryan uniósł
symbolicznie do góry szklankę, do połowy napełnioną złotawą cieczą, a później
wypił jej zawartość jednym łykiem.
- Myślałem, że
ten dzień nie może być gorszy – mruknął pod nosem i utykając, dotarł do stołu,
przy którym usiadł. Obok niego stała na wpół opróżniona butelka
kilkunastoletniej whiskey i niemal prosiła się o spróbowanie. W tym momencie
Justin nie dbał o to, czy ktoś z członków rodziny przyłapie go na piciu.
Potrzebował odskoczni. Bez pytania chwycił szklane naczynie, przyłożył do ust,
po czym przechylił i upił sporego łyka. Od razu poczuł pieczenie w gardle i
przyjemne ciepło, rozchodzące się po jego wnętrzu.
- Zły dzień,
co? – spytał Ryan. Był podejrzanie miły w stosunku do Biebera, ale w tym
momencie, Justin miał to głęboko gdzieś. Kolejny raz napił się. Alkohol powoli
zaczynał krążyć w żyłach chłopaka. – Więc, co ci się stało? – blondyn powiedział
to zupełnie od niechcenia.
Szatyn
rozchylił usta, a potem je zamknął. Parę razy powtarzał tą czynność, jakby się
wahał. Od kiedy to Ryan był jego powiernikiem i kompanem do picia? Z resztą… Co
mu szkodziło?
- Zgarnąłem go
po drodze – odezwał się jakiś ochrypły głos, zza ich pleców. Ryan od razu go
rozpoznał, ale nie mógł w to uwierzyć. Na sam dźwięk tego tonu, szaroniebieskie
tęczówki chłopaka zalśniły tajemniczym światłem. Poderwał się na równe nogi.
Justin zaciekawiony odwrócił się przez ramię.
Stefan stał
naprzeciwko ich dwójki z dużą walizką przy nogach. Widocznie zamierzał
zatrzymać się tutaj na dłużej. Podirytowany Bieber wziął kolejny łyk trunku,
ale tym razem skrzywił się nieco i potrząsnął głową.
- Kupę lat,
stary! – krzyknął, widocznie podekscytowany Ryan. Rozłożył szeroko ramiona i
przytulił Stefana, po czym oboje poklepali się po plecach.
Świetnie.
Nawet Stefan jest oczarowany osobą McCartneya. Czy na tym świecie istniał ktoś,
kto oprócz Justina, dostrzegał jaki diabeł siedzi w tym człowieku?
Szatyn
westchnął. Podparł głowę na łokciu i tępo wpatrywał się w jakiś punkt na
ścianie. Nie pierwszy raz przemknęło mu przez myśl, aby spakować się i zwiać.
Jakaś cząstka jednak nie pozwalała się mu poddać.
*
Dodaję szybciej, bo ładnie się zmotywowaliście i pod ostatnim rozdziałem było aż 43 komentarzy! WOW, DZIĘKUJĘ WAM! Poprawiliście mi tym humor! ;) Ostatnio napisałam, że chcę szybko skończyć to opowiadanie. Spokojnie, chodziło o szybkie publikowanie! Przed nami jest 19 rozdziałów, więc trochę się ze mną pomęczycie. Cieszycie się?
Piszcie do mnie na twitterze: @MalikDrug. Uwielbiam z wam rozmawiać! Możecie również komentować opowiadanie z hastagiem #fakedboy. Z chęcią poczytam wasze spostrzeżenia! ;)
Ostatnia sprawa. Pamiętajcie o tym, że pod koniec miesiąca ruszam z nowym opowiadaniem (striptease-club). Już teraz możecie zapisywać się do informowanych, obserwatorów oraz zapoznać się z bohaterami. Liczę na was! :)
Uszanujcie moją pracę i skomentujcie, proszę!
wow. super.! szybko dodawaj następny chcę wiedzieć co się dalej stało. xoxo
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial nic sie nie dzialo takiego wiec nudny ale dalej fajny :)
OdpowiedzUsuńgenialny ;o czekam na kolejne :D xx
OdpowiedzUsuńjak zawsze cudowny ;) czekam na nn ♥
OdpowiedzUsuńpojawił się Stefan, super! no i cholernie się cieszę, że nic się nie stało Justinowi. <3 no i Royowi i Misty chyba też nic nie będzie, co? :3
OdpowiedzUsuńjestem już bardzo ciekawa co wydarzy się w następnym rozdziale. :)
@saaalvame
prawda, trochę nudny ale i tak mi się podobał !
OdpowiedzUsuńNudny to rozdzial, czekam na kolehny :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał chociaż troszkę krótki ; ) Stefan tyle na niego czekałam, nareszcie ! Roy, taki uroczy i kochany :-* Czekam z niecierpliwością na kolejny ! <3
OdpowiedzUsuńRozdzial super.. Ale.troche krotki :(
OdpowiedzUsuńRoy jaki kochany*.*
czekam na kolejny *.*
@aga_belieber
cudowny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńkrótki ale zajebisty, trzeba przyznać, że masz talent
OdpowiedzUsuńJejku, uwielbiam to :)
OdpowiedzUsuńSzczerze to trochę tego nie ogarniam. Ale dam radę :) Z niecierpliwością czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuń@daria_222
Aww, dziękuje, że dodałaś :DD rozdział świetny cieszę się że dodajesz szybko rozdziały i dziękuje, że powiadamiasz @NierrieOX
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńawww cudowny...jestem ciekawa reakcji Justina jak dowie się że Misty miała wypadek :D mam nadzieje ze kolejny tez dodasz tak szybko
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
mega mega mega !!
OdpowiedzUsuńbiedny Justin jest cały pobijany :D
mam nadzieję, że szybko wruci do zdrowia :)
całuję @RembiszRembisz xx
asjkfhnjkabfjkwbfwufbuegbyegtbvfeahjfabhfbsacnwairbfyergtewfvhjbacbwuyregvuyewtvavvgwbchabcahjwfbwug wa
OdpowiedzUsuńczemu ten rozdzial mi sie tak strasznie podoba?
ajksnfkjasfjbn!! to jest zajebiste
strasznie cieszę się, że mi to wyjaśniłaś, bo odchodziłam od zmysłów,
myśląc że chcesz skończyć to opowiadanie.. ;/
ale cieszę się! :D <3
kocham i pozdrawiam
czekam na następny <3333
ten rozdział >>>>>
OdpowiedzUsuńten rozdział >>>>
OdpowiedzUsuńcałe opowiadanie >>>>>
super ;)
OdpowiedzUsuńpopieprzone to z lekka. ale świetne *___*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to. Chce juz kolejny :)
OdpowiedzUsuńjeszcze 19 rozdziałów? Dziewczyno kocham Cię! :* będę odliczać minuty do następnego xD
OdpowiedzUsuńWow jak szybko nowy! :) Rozdziału nie muszę komentować, jak zawsze świetny. Czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńAaah zakochałam się w tym opowiadaniu
OdpowiedzUsuń